niedziela, 16 marca 2014

Wspomagacz w walce z niedoskonałościami skóry - olejek herbaciany

O cudownych właściwościach olejku herbacianego czytałam już bardzo dawno temu, ostatni kryzys twarzowy spowodował, że w końcu poznałam się z nim osobiście ;)



Pewnego ranka obudziłam się z wielką czerwoną kropką na środku nosa, której żaden podkład czy korektor nie był w stanie zakryć.. Przez pierwsze dwa dni używałam tradycyjnie pasty cynkowej, nie pomogło to jednak ani trochę. Przypomniałam sobie wtedy o olejku herbacianym i pobiegłam do sklepu zielarskiego. Za 7 ml naturalnego australijskiego olejku zapłaciłam 14,50 zł. Myślę, że to dobra cena za tak strasznie wydajny produkt. 

Na załączonej ulotce przeczytamy, że jest on pomocny w przypadku dolegliwości takich jak:
  • pryszcze, trądzik
  • drobne oparzenia, rany i skaleczenia
  • kaszel i katar
  • bóle gardła
  • ukąszenia owadów
  • kleszcze
  • stany zapalne dziąseł
  • opryszczka wargowa
  • grzybica stóp i paznokci
  • infekcja paznokci
  • pranie pieluszek

Olejek posiada właściwości bakteriobójcze, grzybobójcze, znieczulające i uśmierzające. To naturalny środek antyseptyczny. Nadaje się wyłącznie do użytku zewnętrznego - tworzenia roztworów, wcierania, kąpieli czy, w przypadku bólu gardła czy dolegliwości dziąseł, płukania ust. Ma bardzo silne działanie, dlatego w przypadku wystąpienia podrażnień, reakcji alergicznej, należy przerwać stosowanie. Moja skóra na szczęście go akceptuje ;) Przez dwa dni smarowałam nowego nieprzyjaciela samym olejkiem dwa razy dziennie. Po tym czasie było widać znaczną poprawę, pryszcz ładnie się goił, została mała różowa plamka, którą z łatwością mogłam zamaskować. Zmieniłam więc taktykę ;) Codziennie wieczorem po demakijażu na wacik nasączony tonikiem ziołowym daję trzy krople olejku herbacianego, przecieram nim twarz, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc, w których z reguły wyskakują mi różne brzydkie rzeczy. Jak dotąd nie pojawiło się nic nowego, uważam, że to właśnie zasługa olejku. Po jego użyciu skóra jest bardzo odświeżona, czuję przyjemne chłodzenie :) Używam go od jakiś trzech tygodniu i na razie nie zamierzam z niego rezygnować. Szkoda tylko, że tak późno się na niego zdecydowałam!











Pozdrawiam serdecznie,

Kocimiętka